Z kumplem 3 dniowy wypad do Norwegii zaplanowaliśmy na wrzesień - na jego początek. Jednak los zły chciał, byśmy zrewidowali plany i udali się 2 tyg. wcześniej do celu. Powód prosty - zmiana przylotów / odwołany lot.
Bilety wyniosły jakieś 56 zł / osobę (jeszcze nie miałem wizz discount) + 90 zł za duży plecak z prowiantem w jedną stronę. Prowiant - konserwy, zupki chińskie, jakieś wędliny, dwie karimaty i namiot - z przeznaczeniem na wywalenie. Oczywiście też to co w Norwegii kosztuje 8x tyle co u nas - wódka
:)
Wylądowaliśmy w Stavanger około 8.00 rano w sobotę. Niestety nasz autobus low - costowy (34 NOK do centrum) mieliśmy dopiero o 11.30, a inne rejsówki jeździły od 100 NOK / osobę. 3 h przeznaczyliśmy odpowiednio ja na zwiedzanie lotniska a kumpel na spanie
:)
W końcu wsiedliśmy w upragniony autobus i jazda. Wysiedliśmy jakieś 3 km od centrum - przy jeziorze Mosvatnet. Tu zdjęcia naszego miejsca kampingowego (akurat zdjęcia robione po zwijaniu obozu).
Rozbiliśmy się na dziko, na górce tuż za wiatą do grillowania. Ponoć nie wolno, ale pies z kulawą nogą nie widział naszego namiotu w chaszczach
:) więc było ok. W namiocie zostawialiśmy prowiant, ciuchy, gorzałę ... nic nie zginęło
:) Pierwszy dzień, jako że mało spaliśmy w nocy (wyjazd do Modlina o 3:00 rano) zaplanowaliśmy łażenie po Stavanger i zrobienie małych zakupów prowiantowych - picie - na następny dzień i na wieczór. Przy samym dworcu kolejowym jest sklep Rema1000 - polecam - ceny znośne jak na NOR. Samo miasteczko też okey - zwiedziliśmy część portową, poszliśmy dowiedzieć się jak się dostać do Preikestolen.
Typowa uliczka w Stavanger:
Wróciliśmy do namiotu zmordowani i mimo wczesnej pory (18:00) poszliśmy spać na 2h. Potem kolacyjka przy świecach w drewniaku na grilla, wódeczka, śpiew i spać. Rano pobudka o 7.00, śniadanko, czekolada i picie w plecaki i 3,5 km do przystani promowej. Bilet łączony na Preikestolen kosztuje 220 NOK - kupuje się go na promie w kasie (karty kredytowe akceptowane). Po 30 minutowej podróży następuje przesiadka do autobusu w mieście Tau, który wiezie nas bezpośrednio do parkingu podjeściowego na Ambonę.
Podróż na samą Ambonę trwa w zależności od sprawności / wagi ekwipunku / obuwia i kondycji od 1.5 do 3h w górę i jakieś 1-2h w dół. Nam się zeszło 2,5 g - moja kondycja wołała o pomstę do nieba. Jednak widoki wynagradzały trudy i pot w 150 % !!!
Widok na schronisko, parking i w dużej odległości na Stavanger oraz Morze Północne.
Droga prosta jak stół. Jednak były odcinki, że trzeba się było nieźle napocić
:)
Pierwsze widoki na Lysefjorden.
Kolejne ... coraz ładniejsze
:)
Można tak siedzieć godzinami patrząć ...
A tu ostateczny cel wyprawy. Warto było !!!
Nie czując nóg (mówię za siebie, kolega czuł
;) ) doszliśmy do parkingu i jazda na prom. Na promie ożywcza kawa + wizyta na pokładzie górnym z kolejnymi fajnymi widokami.
Po dopłynięciu było już późno, chwile odpoczeliśmy ładując telefony w Burger Kingu (darmowe wifi). Na 20.00 byliśmy w obozie. Trzeba się wykąpać ... tyle że jezioro Mosvatnet ma 1 -2 m głębokości. Po drugiej jego stronie w odległości ok. 1.5 km jest kamping. Idziemy z ręcznikami, mydełkiem + nadzieją że będą sanitariaty i prysznice. Były
:) Pół kampingu to Polacy
:) Koszty doby na 2 osoby - namiot + auto - 180 NOK. Szaleństwo
:) W recepcji pracowała miła Polka
:) kupiliśmy żetony na szałerek a jej zostawiliśmy komórkę do ładowania
;) Prysznic w gorącej wodzie - jedna z przyjemniejszych spraw tego wieczora. Druga czekała w namiocie - Finlandia
:) Szybko nas zmęczyła i poszliśmy spać.
Kolejny dzień to zwijanie obozu i zwiedzanie samego Stavanger - starego miasta, spacer na most pylonowy i wycieczka na wyspy obok. Polecam - widoki super
:) Ale co zrobić z namiotem, karimatami, prowiantem ... 20 kilo na plecach? Przechowalnia w porcie - jest - droga jak piorun. No to co, Polak nie da rady? 4* Radisson w centrum przecież ma przechowalnię. Zachowując się jak gość hotelowy spytałem w recepcji o luggage room - dostałem kartę, wrzuciłem bambetle i papa. Odebraliśmy je wieczorem, oczywiście za friko
;)
Widok z mostu na port.
Wieczorem znajomy Norweg odwiózł nas do miejscowości Sola jakieś 2,5 km drogi od lotniska. Tu rozbiliśmy ostatni raz nasz namiocik i biwak. Z tyłu fajny hotel, oczywiście ceny z kosmosu. Na szczęście obok namiotu na wydmach stał kibelek z bieżącą wodą i czystymi sanitariatami. Papier też był - słowem Skandynawia.
Nasz obóz:
Hotel
Sola Beach
Na kąpiel w Morzu Północnym się nie zdecydowaliśmy - woda była owszem czysta, ale lodowata. Po posiłku i pożegnalnym kieliszku wódki poszliśmy spać. Nie na długo. Z pięknej pogody zrobiła się ulewa. Nasz namiocik z Tesco rodem za 70 zł wytrzymywał wiatr ... gorzej z jego wodoodpornością. Od 2 w nocy nie dało się już spać. Wstać mieliśmy o 6.00 i na 7.00 dojść do lotniska. Wstaliśmy o 4.30 przemoczeni do suchej nitki. Resztę spędziliśmy ogrzewając się w kibelku gorącą herbatą parzoną na resztkach gazu do przenośnego palnika. Przebierka w coś suchego i decyzja - zostawiamy namiot tak jak stoi - trudno, zostawimy bałagan, ale ulewa zniechęcała do jakichkolwiek działań. W efekcie coś tam zapomnieliśmy zabrać ale bez tragedii. Po 45 minutowym marszu w strugach lodowatego deszczu doszliśmy przemoczeni do terminala. Tam przebierka w WC dla inwalidów - wszystko na nas było mokre. Dobrze że ciuchy powkładaliśmy do plecaków w foliowe torby bo nie było by się w co ubrać. Już bez nadawania bagaży marsz na kontrolę security. A tam ... celnik znalazł szynkę konserwową z tesco za 1,80 - niejadalną
;) i ją skonfiskował. Śmiejąc się życzyłem mu smacznego. Straciliśmy też szampon, o dziwo butelki wody nie wyczaili. W końcu do samolotu i po 2h lądowanie na słonecznym Modlinie.
Po podsumowaniu: wyprawa od soboty do wtorku rana, wejście na Preikestolen, 2 dni w Stavanger, jedna noc na Sola Beach - wszędzie spanie na dzikusa, prowiant, koszt nadania bagażu do Stavanger z Modlina (z powrotem duży podręczny), namiot z tesco, karimaty z tesco ... wyszło ok 450 zł / osobę. Można by i taniej, ale wtedy bez alkoholu, szaleństw typu kawa na promie czy coca-cola ze sklepu.
Taki tramping mam nadzieję jeszcze się uda zorganizować. Marzy mi się kilka dni czerwca za kołem podbiegunowym
:)
kosa napisał:A ile bez alkoholu by wyszło?Ogólnie super opis
:)Mieliśmy przepisowe 4 butelki 0,5 - były w bagażu rejestrowanym. Koszt wódki 100 zł (50 zł / osobę). Część z tego asortymentu poszła jako prezent, resztę "zużyliśmy"
:)Najwięcej bo jakieś 130 zł wyniosła podróż promem do Tau i autobusem na Preikestolen. Zbytki - napoje, kawki itp - poszło na to 200 koron. Kupiliśmy sobie też miejscowe browarki w Remie na spróbowanie. Takie sobie
:) W sumie odliczając gorzałę 50 zł, zakupy (160 NOK - 90 zł) byłoby 140 zł taniej. Dodatkowo zamiast 56 RT z WMI gdybym miał WizzDiscount byłoby też taniej (4 i 22 zł = 26 zł).
Byłem ze znajomymi w czerwcu w Stavanger i dalej udalismy sie na Preikestolen. Jedyne wydane NOKi to za bilet na prom. Spalismy na dziko, poruszaliśmy sie autostopem. Z wielka chęcią wrócę znow.
michalf napisał:Byłem w Stavanger kilka miesięcy temu i spałem nad jeziorem, w tym samym miejscu.Polecam wszystkim.Nas ostatniego dnia zaskoczyli pracownicy miejscy, którzy zaczęli porządkować przestrzeń parku i dobrali się do wysokich krzaczorów na "naszej" górce. Ale i tak chyba nas nie nakryli - zanim dostali się na sam szczyt, dawno zwinęliśmy obóz. A miejsce najlepsze w okolicy - namiotu na górce nie było praktycznie z żadnej ścieżki widać. Po ścięciu krzaków i trawy mogłoby być gorzej ... ale nas to już nie interesowało
:)
cieplix napisał:Kolejny dzień to zwijanie obozu i zwiedzanie samego Stavanger - starego miasta, spacer na most pylonowy i wycieczka na wyspy obok. Polecam - widoki super
:) Ale co zrobić z namiotem, karimatami, prowiantem ... 20 kilo na plecach? Przechowalnia w porcie - jest - droga jak piorun. No to co, Polak nie da rady? 4* Radisson w centrum przecież ma przechowalnię. Zachowując się jak gość hotelowy spytałem w recepcji o luggage room - dostałem kartę, wrzuciłem bambetle i papa. Odebraliśmy je wieczorem, oczywiście za friko
;)Ech jest się czym chwalić ...
Gaszpar napisał: Ech jest się czym chwalić ...Zaradnością? Można płacić albo wykombinować by było za darmo. Skoro dla Ciebie to moralnie naganne - trudno, krytykę biorę na klatę
:) Ja czuję subtelną różnicę między kombinowaniem, a zwyczajnym okradaniem. Promem na Tau też można było za darmo popłynąć, bo nikt biletów nie sprawdzał. Jakoś nam polskim kombinatoram do łba nam to nie przyszło.
cieplix napisał:Gaszpar napisał: Ech jest się czym chwalić ...Zaradnością? Można płacić albo wykombinować by było za darmo. Skoro to takie dla ciebie moralnie naganne to trudno, krytykę biorę na klatę
:)Na pewno nie jestem nieskazitelnie czysty ale nie lubię takiego zachowania i tym bardziej chwalenia się tym publicznie. Masz radość z tego, że kogoś oszukałeś i chwalisz się tym na Forum.Dodam, ze relacja mi się podobała po za tym właśnie fragmentem.
Gaszpar napisał: Na pewno nie jestem nieskazitelnie czysty ale nie lubię takiego zachowania i tym bardziej chwalenia się tym publicznie. Masz radość z tego, że kogoś oszukałeś i chwalisz się tym na Forum.Dodam, ze relacja mi się podobała po za tym właśnie fragmentem.Przeczytaj moją pełną wypowiedź po erracie to primo
:) Secondo - nie pytałem, czy luggage room w Radissonie jest tylko dla gości, czy jest płatny. Po prostu spytałem, czy mogę przechować bagaż i się zgodzili nie pytając czy jestem ich klientem. Prawdopodobnie tak myśleli. Jednak nie kłamałbym im w oczy gdyby kazali np podać nr pokoju. A teraz proszę, poszukaj słownikowej definicji słowa oszustwo ... ja tego tu nie dostrzegam.
cieplix napisał:Gaszpar napisał: Na pewno nie jestem nieskazitelnie czysty ale nie lubię takiego zachowania i tym bardziej chwalenia się tym publicznie. Masz radość z tego, że kogoś oszukałeś i chwalisz się tym na Forum.Dodam, ze relacja mi się podobała po za tym właśnie fragmentem.Przeczytaj moją pełną wypowiedź po erracie to primo
:) Secondo - nie pytałem, czy luggage room w Radissonie jest tylko dla gości, czy jest płatny. Po prostu spytałem, czy mogę przechować bagaż i się zgodzili nie pytając czy jestem ich klientem. Prawdopodobnie tak myśleli. Jednak nie kłamałbym im w oczy gdyby kazali np podać nr pokoju. A teraz proszę, poszukaj słownikowej definicji słowa oszustwo ... ja tego tu nie dostrzegam. Cytat z Ciebie: Zachowując się jak gość hotelowy spytałem w recepcji o luggage room - dostałem kartę, wrzuciłem bambetle i papa. Odebraliśmy je wieczorem, oczywiście za friko
;)Czy zachowując się jak gość hotelowy nie zachowujesz się jak oszust oszukujący Pracownika hotelu?Za słownikiem języka polskiego PWN 2001 Elżbiety Sobol:Oszust- ten kto oszukujeOszustwo-świadome wprowadzanie kogoś w błąd lub wyzyskiwanie czyjegoś błędu dla własnej korzyści
Gaszpar napisał:cieplix napisał:Gaszpar napisał: Na pewno nie jestem nieskazitelnie czysty ale nie lubię takiego zachowania i tym bardziej chwalenia się tym publicznie. Masz radość z tego, że kogoś oszukałeś i chwalisz się tym na Forum.Dodam, ze relacja mi się podobała po za tym właśnie fragmentem.Przeczytaj moją pełną wypowiedź po erracie to primo
:) Secondo - nie pytałem, czy luggage room w Radissonie jest tylko dla gości, czy jest płatny. Po prostu spytałem, czy mogę przechować bagaż i się zgodzili nie pytając czy jestem ich klientem. Prawdopodobnie tak myśleli. Jednak nie kłamałbym im w oczy gdyby kazali np podać nr pokoju. A teraz proszę, poszukaj słownikowej definicji słowa oszustwo ... ja tego tu nie dostrzegam. Cytat z Ciebie: Zachowując się jak gość hotelowy spytałem w recepcji o luggage room - dostałem kartę, wrzuciłem bambetle i papa. Odebraliśmy je wieczorem, oczywiście za friko
;)Czy zachowując się jak gość hotelowy nie zachowujesz się jak oszust oszukujący Pracownika hotelu?Za słownikiem języka polskiego PWN 2001 Elżbiety Sobol:Oszust- ten kto oszukujeOszustwo-świadome wprowadzanie kogoś w błąd lub wyzyskiwanie czyjegoś błędu dla własnej korzyściTeraz pozostaje Ci jedynie po wykryciu tego przestępstwa zgłosić się do jednostki Policji i zawiadomić ich o mojej zbrodni podszywania się pod gościa hotelowego i paskudnego oszustwa na rzecz hotelu Radisson ... Rozumiem, że prędkości w życiu też nie przekroczyłeś oraz nigdy publicznie nie przekląłeś. W obu wypadkach jest karalne, natomiast za moją zbrodnię jakoś paragrafu nie znalazłem. Jak dla mnie EOT - chyba trafiłem na ostatniego sprawiedliwego w tym kraju. Tak trzymaj i nie popuszczaj.
Quote:Teraz pozostaje Ci jedynie po wykryciu tego przestępstwa zgłosić się do jednostki Policji i zawiadomić ich o mojej zbrodni podszywania się pod gościa hotelowego i paskudnego oszustwa na rzecz hotelu Radisson ... Rozumiem, że prędkości w życiu też nie przekroczyłeś oraz nigdy publicznie nie przekląłeś (co jest zresztą karalne). Jak dla mnie EOT - chyba trafiłem na ostatniego sprawiedliwego w tym kraju. Tak trzymaj.Właśnie tacy ja Ty robią Polakom doskonałą reklamę za granicą. Z mojej strony to wszystko.
Gaszpar napisał:Quote:Teraz pozostaje Ci jedynie po wykryciu tego przestępstwa zgłosić się do jednostki Policji i zawiadomić ich o mojej zbrodni podszywania się pod gościa hotelowego i paskudnego oszustwa na rzecz hotelu Radisson ... Rozumiem, że prędkości w życiu też nie przekroczyłeś oraz nigdy publicznie nie przekląłeś (co jest zresztą karalne). Jak dla mnie EOT - chyba trafiłem na ostatniego sprawiedliwego w tym kraju. Tak trzymaj.Właśnie tacy ja Ty robią Polakom doskonałą reklamę za granicą. Z mojej strony to wszystko.Jakoś spodziewałem się takiej odpowiedzi. Nie zaskoczyłeś mnie. Polak - oszust i złodziej. Przez Cieplixa i jemu podobnych. Na szczeście jest Gaszpar !Z mojej strony również to wszystko, temat schodzi na psy a właściwie na moje moralnie naggane i godne wiecznego piętnowania postępowanie.
Zacząłem się bać o wypite piwko na ławce w parku w pewną sierpniową noc. Zaznaczę, że cały dobytek (czytaj bagaże) miałem w domu. Czy grozi mi wpisanie na czarną listę Ryana?Co ten kraj "produkuje"?
Maciek78 napisał:Zacząłem się bać o wypite piwko na ławce w parku w pewną sierpniową noc. Zaznaczę, że cały dobytek (czytaj bagaże) miałem w domu. Czy grozi mi wpisanie na czarną listę Ryana?Co ten kraj "produkuje"?Ja gościa rozumiem, bo sam nie lubię oszustów. Ale skoro nie widzi się różnicy między np niezapłaceniem za usługę / bilet, a zostawienie bagaży w hotelu klejąc głupa ... trzeba to uszanować - widać ma takie, a nie inne podejście do "moralności". Piwko też piłem w Stavanger na ławeczce - aż strach się bać kim teraz mnie Moralne Ostoje fly4free nazwą
:) Przecież wiadomo, nie od dziś, że każdy pijak to złodziej !
Osobiście dla mnie większym "grzechem" jest to pozostawienie bałaganu po ostatnim noclegu, niestety ale ktoś to będzie musiał po sprzątać i jak zostawiliście choć jeden "akcent" z Polski to opinia o Polakach także tam będzie zszargana ;-/. Sama podroż i relacja bardzo pozytywna
;-)
Fajna relacja - skorzystam ze wskazówek gdy będę się tam wybierał latem.Jako były pracownik hotelu chciałbym coś dopowiedzieć/wyjaśnić.A pracowałem akurat w Radissonie
:-)Przechowanie bagażu w hotelu jest zazwyczaj darmową usługą. Nie bardzo rozumiem jak można mówić o wyłudzeniu usługi która jest darmowa.Myślę, że gdybyście weszli z ulicy i powiedzieli, że nie jesteście gośćmi hotelu ale chcielibyście przechować bagaż to bez problemu by wam go przyjęto.Dodam, że w hotelach w części ogólnodostępnej - lobby - recepcja znajdują się toalety z których tez każdy może bezpłatnie skorzystać.Recepcjoniści mają też często dla gości hotelowych jednorazowe kapcie, zestawy do golenia (dziadowskie i tępe jak cholera) i do mycia zębów, mapki i informatory turystyczne. Są to często młodzi ludzie którzy chętnie coś doradzą, nieraz wyszukają w internecie lub pozwolą skorzystać ze strefy WiFi (czasem jest ogólnie dostępna a czasem po zalogowaniu).Jeśli akurat potrzebujesz czegoś takiego - wal śmiało do 4* lub 5* hotelu i kulturalnie poproś.W 99 % dostaniesz coś takiego za darmo. Jest to przecież rodzaj reklamy obiektu.
szczotek99 napisał:Osobiście dla mnie większym "grzechem" jest to pozostawienie bałaganu po ostatnim noclegu, niestety ale ktoś to będzie musiał po sprzątać i jak zostawiliście choć jeden "akcent" z Polski to opinia o Polakach także tam będzie zszargana ;-/. Sama podroż i relacja bardzo pozytywna
;-)Zwyczajnie nie daliśmy rady
:( To nie kwestia lenistwa a przemarznięcia, lodowatego deszczu. Co się dało wywaliliśmy do pobliskiego śmietnika lub w porządku, a nie bałaganie ułożyliśmy w kibelku. Na zwijanie namiotu nie starczyło sił i czasu + brak kolejnego ubrania na zmianę
:) Poza tym, kto wie - może ktoś ten namiot sobie potem zabrał i do dziś używa?
cichyy napisał:Fajna relacja - skorzystam ze wskazówek gdy będę się tam wybierał latem.Jako były pracownik hotelu chciałbym coś dopowiedzieć/wyjaśnić.A pracowałem akurat w Radissonie
:-)Przechowanie bagażu w hotelu jest zazwyczaj darmową usługą. Nie bardzo rozumiem jak można mówić o wyłudzeniu usługi która jest darmowa.Myślę, że gdybyście weszli z ulicy i powiedzieli, że nie jesteście gośćmi hotelu ale chcielibyście przechować bagaż to bez problemu by wam go przyjęto.Dodam, że w hotelach w części ogólnodostępnej - lobby - recepcja znajdują się toalety z których tez każdy może bezpłatnie skorzystać.Recepcjoniści mają też często dla gości hotelowych jednorazowe kapcie, zestawy do golenia (dziadowskie i tępe jak cholera) i do mycia zębów, mapki i informatory turystyczne. Są to często młodzi ludzie którzy chętnie coś doradzą, nieraz wyszukają w internecie lub pozwolą skorzystać ze strefy WiFi (czasem jest ogólnie dostępna a czasem po zalogowaniu).Jeśli akurat potrzebujesz czegoś takiego - wal śmiało do 4* lub 5* hotelu i kulturalnie poproś.W 99 % dostaniesz coś takiego za darmo. Jest to przecież rodzaj reklamy obiektu. Z toalet w hotelach można korzystać nie tylko w Radissonie, ale praktycznie w całym cywilizowanym świecie. W krajach poludniowych bez problemu wejdziesz też do restauracji (w UK podobnie) i nie będąc klientem też skorzystasz grzecznie pytając czy można (we Włoszech nie ma się co pytać - to u nich normalne). Poza tym dzięki za cenne uwagi do funkcjonowania luggage room'ów w hotelach - z pewnością nie jednemu się przydadzą. Z drugiej strony to Norwegowie są troszkę beztroscy - gdyby u nas w Polsce dostęp do przechowalni mieli ludzie z ulicy podszywający się za klientów ... strach się bać
:) Widać ich beztroska jest uzasadniona życiowym doświadczeniem. Tam się nie kradnie
:) Dlatego pod sklepami pełno wystaw których nikt nie pilnuje, brak łańcuchów na rowery, brak kontrolera w autobusie czy na promie...
Bilety wyniosły jakieś 56 zł / osobę (jeszcze nie miałem wizz discount) + 90 zł za duży plecak z prowiantem w jedną stronę. Prowiant - konserwy, zupki chińskie, jakieś wędliny, dwie karimaty i namiot - z przeznaczeniem na wywalenie. Oczywiście też to co w Norwegii kosztuje 8x tyle co u nas - wódka :)
Wylądowaliśmy w Stavanger około 8.00 rano w sobotę. Niestety nasz autobus low - costowy (34 NOK do centrum) mieliśmy dopiero o 11.30, a inne rejsówki jeździły od 100 NOK / osobę. 3 h przeznaczyliśmy odpowiednio ja na zwiedzanie lotniska a kumpel na spanie :)
W końcu wsiedliśmy w upragniony autobus i jazda. Wysiedliśmy jakieś 3 km od centrum - przy jeziorze Mosvatnet. Tu zdjęcia naszego miejsca kampingowego (akurat zdjęcia robione po zwijaniu obozu).
Rozbiliśmy się na dziko, na górce tuż za wiatą do grillowania. Ponoć nie wolno, ale pies z kulawą nogą nie widział naszego namiotu w chaszczach :) więc było ok. W namiocie zostawialiśmy prowiant, ciuchy, gorzałę ... nic nie zginęło :) Pierwszy dzień, jako że mało spaliśmy w nocy (wyjazd do Modlina o 3:00 rano) zaplanowaliśmy łażenie po Stavanger i zrobienie małych zakupów prowiantowych - picie - na następny dzień i na wieczór. Przy samym dworcu kolejowym jest sklep Rema1000 - polecam - ceny znośne jak na NOR. Samo miasteczko też okey - zwiedziliśmy część portową, poszliśmy dowiedzieć się jak się dostać do Preikestolen.
Typowa uliczka w Stavanger:
Wróciliśmy do namiotu zmordowani i mimo wczesnej pory (18:00) poszliśmy spać na 2h. Potem kolacyjka przy świecach w drewniaku na grilla, wódeczka, śpiew i spać. Rano pobudka o 7.00, śniadanko, czekolada i picie w plecaki i 3,5 km do przystani promowej. Bilet łączony na Preikestolen kosztuje 220 NOK - kupuje się go na promie w kasie (karty kredytowe akceptowane). Po 30 minutowej podróży następuje przesiadka do autobusu w mieście Tau, który wiezie nas bezpośrednio do parkingu podjeściowego na Ambonę.
Podróż na samą Ambonę trwa w zależności od sprawności / wagi ekwipunku / obuwia i kondycji od 1.5 do 3h w górę i jakieś 1-2h w dół. Nam się zeszło 2,5 g - moja kondycja wołała o pomstę do nieba. Jednak widoki wynagradzały trudy i pot w 150 % !!!
Widok na schronisko, parking i w dużej odległości na Stavanger oraz Morze Północne.
Droga prosta jak stół. Jednak były odcinki, że trzeba się było nieźle napocić :)
Pierwsze widoki na Lysefjorden.
Kolejne ... coraz ładniejsze :)
Można tak siedzieć godzinami patrząć ...
A tu ostateczny cel wyprawy. Warto było !!!
Nie czując nóg (mówię za siebie, kolega czuł ;) ) doszliśmy do parkingu i jazda na prom. Na promie ożywcza kawa + wizyta na pokładzie górnym z kolejnymi fajnymi widokami.
Po dopłynięciu było już późno, chwile odpoczeliśmy ładując telefony w Burger Kingu (darmowe wifi). Na 20.00 byliśmy w obozie. Trzeba się wykąpać ... tyle że jezioro Mosvatnet ma 1 -2 m głębokości. Po drugiej jego stronie w odległości ok. 1.5 km jest kamping. Idziemy z ręcznikami, mydełkiem + nadzieją że będą sanitariaty i prysznice. Były :) Pół kampingu to Polacy :) Koszty doby na 2 osoby - namiot + auto - 180 NOK. Szaleństwo :) W recepcji pracowała miła Polka :) kupiliśmy żetony na szałerek a jej zostawiliśmy komórkę do ładowania ;) Prysznic w gorącej wodzie - jedna z przyjemniejszych spraw tego wieczora. Druga czekała w namiocie - Finlandia :) Szybko nas zmęczyła i poszliśmy spać.
Kolejny dzień to zwijanie obozu i zwiedzanie samego Stavanger - starego miasta, spacer na most pylonowy i wycieczka na wyspy obok. Polecam - widoki super :) Ale co zrobić z namiotem, karimatami, prowiantem ... 20 kilo na plecach? Przechowalnia w porcie - jest - droga jak piorun. No to co, Polak nie da rady? 4* Radisson w centrum przecież ma przechowalnię. Zachowując się jak gość hotelowy spytałem w recepcji o luggage room - dostałem kartę, wrzuciłem bambetle i papa. Odebraliśmy je wieczorem, oczywiście za friko ;)
Widok z mostu na port.
Wieczorem znajomy Norweg odwiózł nas do miejscowości Sola jakieś 2,5 km drogi od lotniska. Tu rozbiliśmy ostatni raz nasz namiocik i biwak. Z tyłu fajny hotel, oczywiście ceny z kosmosu. Na szczęście obok namiotu na wydmach stał kibelek z bieżącą wodą i czystymi sanitariatami. Papier też był - słowem Skandynawia.
Nasz obóz:
Hotel
Sola Beach
Na kąpiel w Morzu Północnym się nie zdecydowaliśmy - woda była owszem czysta, ale lodowata. Po posiłku i pożegnalnym kieliszku wódki poszliśmy spać. Nie na długo. Z pięknej pogody zrobiła się ulewa. Nasz namiocik z Tesco rodem za 70 zł wytrzymywał wiatr ... gorzej z jego wodoodpornością. Od 2 w nocy nie dało się już spać. Wstać mieliśmy o 6.00 i na 7.00 dojść do lotniska. Wstaliśmy o 4.30 przemoczeni do suchej nitki. Resztę spędziliśmy ogrzewając się w kibelku gorącą herbatą parzoną na resztkach gazu do przenośnego palnika. Przebierka w coś suchego i decyzja - zostawiamy namiot tak jak stoi - trudno, zostawimy bałagan, ale ulewa zniechęcała do jakichkolwiek działań. W efekcie coś tam zapomnieliśmy zabrać ale bez tragedii. Po 45 minutowym marszu w strugach lodowatego deszczu doszliśmy przemoczeni do terminala. Tam przebierka w WC dla inwalidów - wszystko na nas było mokre. Dobrze że ciuchy powkładaliśmy do plecaków w foliowe torby bo nie było by się w co ubrać. Już bez nadawania bagaży marsz na kontrolę security. A tam ... celnik znalazł szynkę konserwową z tesco za 1,80 - niejadalną ;) i ją skonfiskował. Śmiejąc się życzyłem mu smacznego. Straciliśmy też szampon, o dziwo butelki wody nie wyczaili. W końcu do samolotu i po 2h lądowanie na słonecznym Modlinie.
Po podsumowaniu: wyprawa od soboty do wtorku rana, wejście na Preikestolen, 2 dni w Stavanger, jedna noc na Sola Beach - wszędzie spanie na dzikusa, prowiant, koszt nadania bagażu do Stavanger z Modlina (z powrotem duży podręczny), namiot z tesco, karimaty z tesco ... wyszło ok 450 zł / osobę. Można by i taniej, ale wtedy bez alkoholu, szaleństw typu kawa na promie czy coca-cola ze sklepu.
Taki tramping mam nadzieję jeszcze się uda zorganizować. Marzy mi się kilka dni czerwca za kołem podbiegunowym :)