Kolejny raz wybraliśmy się na północ, tym razem padło na najbardziej na świecie na północ wysunięte lotnisko obsługujące regularne loty pasażerskie – Svalbard. Mimo iż ten archipelag wysp należy do Norwegii, to nie należy do Schengen tak jak cała kontynentalna Norwegia – potrzebny jest paszport.
Nasz plan podróży przedstawiał się następująco:
07.07 Gdańsk – Oslo 13:55 – 15:25 / Norwegian 07.07 Oslo – Svalbard 22:30 – 01:25 / Norwegian 10.07 Svalbard – Oslo 04:10 – 07:05 / Norwegian 10.07 Oslo – Gdańsk 12:00 – 13:25 / Norwegian
Ostatecznie plan uległ zmianie, ale o tym później.
Nasza podróż zaczęła się jednak już 4 lipca – WAW-TLL-WAW na weekend (4-6 lipca), a po powrocie od razu krajówka WAW-GDN + nocleg w 3city hostel. Minusem było to że wszędzie musieliśmy targać nasze kurtki na arktyczną pogodę
:(
Lot GDN-OSL minął spokojnie, na lotnisku OSL oczekiwanie na kolejny lot umilił nam alarm i ewakuacja na płytę lotniska
:D
Zanim zdążyliśmy wyjść na płytę, alarm się zakończył i mogliśmy wracać
:D
Lot Oslo – Svalbard trwał około 3 godzin. Lądowanie ok 1:25, jak widać na zdjęciach ciągle jasno. Latem słońce nie zachodzi tam przez ponad 3 miesiące od 22 kwietnia do 21 sierpnia.
Po opuszczeniu samolotu i wejściu na terminal przywitał nas pierwszy niedźwiedź.
Terminal jest otwierany na ok 3h przed planowanym lotem. Mogliśmy się przespać tylko do następnego odlotu (ok 5:00), potem zamykali lotnisko.
Przed terminalem znajduje się charakterystyczny kierunkowskaz:
Na przeciwko lotniska, po drugiej stronie ulicy znajduje się pole namiotowe – najtańsze miejsce noclegowe (nie licząc darmowego kościoła).
Dzień 1:
Podczas gdy reszta spała, wyruszyliśmy we dwoje na szybkie rozpoznanie terenu nieopodal lotniska:
Po powrocie na lotnisko, krótka drzemka, aż nas nie wyrzucą
:D Niestety stało się tak po godzinie od zaśnięcia, więc wyruszyliśmy do miasta. Autobus z lotniska do miasta kosztuje 60 NOK (dopasowany do lotów), pieszo ok 40-50 minut.
Po dotarciu do centrum, udajemy się do kościoła, który jest otwarty 24h. Warunki na miejscu przerosły nasze oczekiwania
:D
Przed wejściem na piętro, należy zdjąć buty:
A na piętrze coś czego się w ogóle nie spodziewaliśmy…
Obudziliśmy się koło 10. Po kaplicy kręciło się już wielu turystów i wypadało wstać. Wewnątrz jest też mini sklepik z pamiątkami i miejsce do zaparzenia kawy. Na parterze dostępne ubikacje.
Po śniadaniu podszedł do nas pewien jegomość (nie wiemy czy to sklepikarz czy ksiądz), po czym nawiązała się rozmowa: skąd jesteśmy, na jak długo i czy dziś w nocy też przyjdziemy spać
:D porozmawialiśmy kilka minut, po czym powiedział że bardzo udała nam się pogoda, bo rzadko niebo jest tu tak czyste.
Zabraliśmy bagaże i udaliśmy się do naszego hotelu Radisson Blu. Check-In dopiero o 15, ale recepcjonistka powiedziała że możemy sobie zanieść bagaże do pokoju, tak też zrobiliśmy (pokój nie był jeszcze uprzątnięty). Po zostawieniu zbędnych kilogramów udaliśmy się na rozeznanie okolicy.
Odwiedziliśmy również kilka lokalnych sklepów i supermarket. O dziwo na miejscu słychać było dość często język polski…
Kolejną ciekawostką jest to iż Svalbard jest strefą wolnocłową
:D W supermarkecie znajduje się sklep z alkoholem (Nordpolet) – aby cokolwiek kupić potrzebujemy kartę pokładową na której przylecieliśmy – obowiązują limity zakupu na osobę: - 2 butelki wódki (alkohol powyżej 22%), - 1 butelka wzmocnionego wina (18-22%), - 24 piwa.
Przykładowe ceny – wiele taniej niż w Norwegii, można rzec nawet że ceny europejskie:
Jako że było dość dużo czasu, a wycieczki z biura cholernie drogie, postanowiliśmy odwiedzić muzeum Svalbardu – wstęp 75 NOK (50 NOK dla studentów).
Dzień 2:
Dzień zaczynamy leniwie, od śniadania.
Po śniadaniu udajemy się do portu, a po drodze mijamy ogromną skrzynkę na listy do Św. Mikołaja
a w samym porcie prom wycieczkowy
Około godziny 16 udajemy się do sklepu z bronią i wynajmujemy broń na 24h. Koszt 190 NOK. Procedurę jak uzyskać pozwolenie na broń opiszę na końcu. Z bronią już udajemy się w samodzielną wyprawę na pobliski lodowiec.
Trasa naszej wycieczki wyglądała mniej-więcej tak: (Widzieliśmy tez kilku ludzi schodzących z lodowca mniej-więcej w miejscu gdzie jest napis google na mapce poniżej – podobno łatwiejsza trasa). Na górze lodowca trzeba iść wzdłuż starych słupów telegraficznych.
Pierwszą przeszkodę widać w tle na drugim zdjęciu poniżej. Rzeka której nijak nie mogliśmy przekroczyć, straciliśmy tam chyba 1,5 godziny, aż w końcu wróciliśmy się w stronę miasta na most i zmieniliśmy kierunek podroży na lodowiec obok
:D
Po opuszczeniu miasta, trzeba naładować broń:
Po drodze tuż za miastem spotykamy reniferka
:D
Idziemy wzdłuż „koryta” rzeki, które w połowie drogi chowa się pod śniegiem…
przemos74 napisał:W jakiej taryfie miałeś bilet OSL-GDN że udało Ci się przebukowanie?Dzieki za relację
:)właśnie to jest najdziwniejsze że w najniższej
:D kupowane przez pośrednika
wntl napisał:przemos74 napisał:W jakiej taryfie miałeś bilet OSL-GDN że udało Ci się przebukowanie?Dzieki za relację
:)właśnie to jest najdziwniejsze że w najniższej
:D kupowane przez pośrednikaGratulacje! Jestem ciekawy co Mucha im powiedział, że zezwolili na zmianę
;)
maczala1 napisał:A co miał im powiedzieć, pewnie prawdę
:)To jest kolejny przykład na to, że Norwegian to linie bardzo przyjazne dla pasażera.Ostatnio słyszałem że nawet ryana komuś przebookowali jak pierwszy lot był opóźniony...
Genialnie, wntl. Bardzo chciałbym się tam wybrać, tego lata już niestety nie da rady, ale może kolejnego? Interesowaliście się może jakimiś zorganizowanymi wypadami za miasto? Jeepami czy czymkolwiek? Przytłaczające cenowo czy można sobie raz w życiu
;) na coś takiego pozwolić?
Sprawdzaliśmy opcje zorganizowanych wycieczek, ja nawet poważnie się nad tym zastanawiałem, jednak w końcu zrezygnowałem. Koszty to od 200 NOK (to co my zrobiliśmy za darmo) za kilkugodzinne wyjścia na lodowiec do ok 1500 NOK za 8-10 godzinne atrakcje (np. popłynięcie statkiem do Barentsburga). Wszystko też zależy od aktualnej pogody, więc chyba lepiej na miejscu pytać się jakie wycieczki są dostępne w najbliższych dniach. Zestawienie ofert wycieczek znajdziesz na http://svalbard.net. Ceny owszem, są bardzo wysokie, ale z tego co się orientowałem to bardzo dobrze zorganizowane pod kątem wyposażenia czy również posiłków podczas dłuższych wypraw.
maczala1 napisał:A co miał im powiedzieć, pewnie prawdę
:)To jest kolejny przykład na to, że Norwegian to linie bardzo przyjazne dla pasażera.Pewnie, że prawdę - kolega nosi ze sobą broń palną. Sama pani rozumie
;)
chester0 napisał:A ubezpieczaliście się gdzieś na ten wyjazd ? jeśli tak to w jakim tu i jaki wyszedł koszt?Nigdzie się nie ubezpieczaliśmy. Do wypożyczenia broni nie potrzebne ubezpieczenie. Ubezpieczenie SAR jest potrzebne jeżeli chcielibyśmy się samemu wybrać gdzieś daleko
:D wtedy też potrzebne pozwolenie od gubernatora o opuszczenie miasta.
Super widoki, zazdroszczę wyprawy - nabrałem strasznej ochoty by wybrać się tam samemu, tyle że chyba będzie musiało to zaczekać do przyszłego roku, bo zimą to chyba nawet niedźwiedzie migrują stamąd na południe
:P
wntl napisał:chester0 napisał:A ubezpieczaliście się gdzieś na ten wyjazd ? jeśli tak to w jakim tu i jaki wyszedł koszt?Nigdzie się nie ubezpieczaliśmy. Do wypożyczenia broni nie potrzebne ubezpieczenie. Ubezpieczenie SAR jest potrzebne jeżeli chcielibyśmy się samemu wybrać gdzieś daleko
:D wtedy też potrzebne pozwolenie od gubernatora o opuszczenie miasta.Dzięki za info. A którą z tych wycieczek możecie polecić ? psie zaprzęgi wydają się fajne zimą latem raczej chyba słabo. Oglądałem też te quady ale szału nie robią chyba. My myśleliśmy o barentsburgu lub pyraminden tym statkiem za 1300 NOK tylko nie wiem co jest ciekawsze , koszt jest dość spory więc zdecydujemy się tylko na jedno z nich ewentualnie może kajaki.
1. To, że jakieś terytorium nie jest w strefie Schengen, nie oznacza, że trzeba paszport. Na Svalbard wystarczy dowód osobisty. Podobnie jak do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Chorwacji, Czarnogóry, Serbii, czy Bośni/Hercegowiny.2. Jesteście zaskoczeni kościołami luterańskimi? Na tym właśnie polegała Reformacja, że kościoły są przyjazne ludziom. Tym człowiekiem niewątpliwie był pastor.
Rozumiem, że jak już miś się rozpędzi to można go ustrzelić, to jedynym wyjściem jest jego ustrzelenie. Pytanie, co dalej z ciałem miśka - powołują jakąś komisję, która udowadnia, że zwierzak chciał się tylko pobawić, nie miał złych zamiarów, a ty niedobry człowieku właśnie zniszczyłeś przyrodę? czy może wystarczy wysłać SMSa "zabiłem misia"? ...a może można sobie odciąć trochę futerka na czapkę
;) ?
Oj, kusi mnie ten kierunek już od dawna
:)Znalazłem fajny blog z masą szczegółowych informacji historycznych i turystycznych. Opisana jest wycieczka w maju, a więc w warunkach bardziej zimowych. http://wesolowski.co/category/europa/norwegia/
Jestem ciekawa tej trasy na lodowiec, czy możesz podesłać jakieś wskazówki dokładne, skąd szliście, jaki czas i czy wzdłuż jakiś specyficznych punktów ( rzeka, góra). Wybieramy się w sierpniu i zastawiamy się nad samodzielnym wyjściem na niezorganizowaną wycieczkę.
einie napisał:Jestem ciekawa tej trasy na lodowiec, czy możesz podesłać jakieś wskazówki dokładne, skąd szliście, jaki czas i czy wzdłuż jakiś specyficznych punktów ( rzeka, góra). Wybieramy się w sierpniu i zastawiamy się nad samodzielnym wyjściem na niezorganizowaną wycieczkę.
To jest przybliżona trasa jaką zrobiliśmy.Wyszliśmy z miasta, po ok. pół godziny doszliśmy kilkaset metrów za miasto i napotkaliśmy na dość wartką rzekę stworzoną z topniejącego lodowca. Skoro będziecie w sierpniu (tak jak my) to rzeka prawdopodobnie będzie już tak samo wartka i problematyczna do pokonania. Sporo czasu zajęło nam kombinowanie jak ją przejść, w końcu cofnęliśmy się jakieś 200-300m i po lewej stronie (po prawej jeżeli idziecie z miasta w kierunku lodowca) znaleźliśmy most którym przeszliśmy na drugą stronę. Później już banalna droga, chociaż warto ją znać, żeby nie mieć stracha takiego jak my mieliśmy
:D. Za mostem w lewo, lekko pod górę jakieś 300-400m, po drodze jest jakieś gospodarstwo. W którymś momencie droga się kończy, ale będzie widać którędy wejść na górę. Na górze staraliśmy się iść wzdłuż starych drewnianych słupów telegraficznych (tak nam radzili jedyni spotkani na szlaku turyści). Po ok. godzinie drogi na górze doszliśmy do zbocza od drugiej strony miasta (zejście było chyba przy drodze z lotniska do Longyearbyen).W relacjach, które wcześniej czytaliśmy przewijał się czas takiej wędrówki ok. 4 godzin (ten czas potwierdził sprzedawca ze sklepu z bronią), jednak nam zajęło to chyba ok. 7 godzin (o ile dobrze pamiętam od mniej więcej 20 do 3).Pamiętajcie o zabraniu prowiantu, wody i raczej odradzam iść "nocą". Mimo, że słońce cały czas świeci to jednak jest o wiele mniejsza szansa na spotkanie turystów na szlaku, którzy w takich miejscach mogą być czasami bardzo przydatni.
Ta trasa łatwiejsza jest dla mnie zaczynając od "szlaku" w okolicach kościoła, ścieżka na górę jest widoczna, choć jest stromo ale nie tak jak od strony Nybyen. W godzinach dziennych przemierza ją sporo osób, mieszkańców... Śnieg na górze leży cały rok w niektórych miejscach i trzeba być na to przygotowanym (nie widać dziur itp.), tak samo na pobliską rzekę i "strumień" z góry, który robi się w miejscu gdzie kolega zaczynał podchodzić pod górę
:) ja wolę tędy schodzić.Dobre buty to podstawa
:)http://longyearbyen.kystnor.no/
Cześć, Fajna relacja. Wybieram się na Spitsbergen we wrześniu. Mam tylko jeden dylemat. Będę wracał z Longyearbyen 19.09.17 natomiast mój paszport jest ważny do 18.01.18. I czy myślicie, że nikt się nie przyczepi odnośnie daty ważności? Są kraje gdzie paszport od daty powrotu musi być ważny jeszcze przez przynajmniej 3, 6 miesięcy. Raczej to dotyczy krajów arabskich ale też chciałbym się upewnić czy na Svalbardzie nie ma jakiś takich obostrzeń.Pozdrawiam
:)
Nasz plan podróży przedstawiał się następująco:
07.07 Gdańsk – Oslo 13:55 – 15:25 / Norwegian
07.07 Oslo – Svalbard 22:30 – 01:25 / Norwegian
10.07 Svalbard – Oslo 04:10 – 07:05 / Norwegian
10.07 Oslo – Gdańsk 12:00 – 13:25 / Norwegian
Ostatecznie plan uległ zmianie, ale o tym później.
Nasza podróż zaczęła się jednak już 4 lipca – WAW-TLL-WAW na weekend (4-6 lipca), a po powrocie od razu krajówka WAW-GDN + nocleg w 3city hostel. Minusem było to że wszędzie musieliśmy targać nasze kurtki na arktyczną pogodę :(
Lot GDN-OSL minął spokojnie, na lotnisku OSL oczekiwanie na kolejny lot umilił nam alarm i ewakuacja na płytę lotniska :D
Zanim zdążyliśmy wyjść na płytę, alarm się zakończył i mogliśmy wracać :D
Lot Oslo – Svalbard trwał około 3 godzin. Lądowanie ok 1:25, jak widać na zdjęciach ciągle jasno. Latem słońce nie zachodzi tam przez ponad 3 miesiące od 22 kwietnia do 21 sierpnia.
Po opuszczeniu samolotu i wejściu na terminal przywitał nas pierwszy niedźwiedź.
Terminal jest otwierany na ok 3h przed planowanym lotem. Mogliśmy się przespać tylko do następnego odlotu (ok 5:00), potem zamykali lotnisko.
Przed terminalem znajduje się charakterystyczny kierunkowskaz:
Na przeciwko lotniska, po drugiej stronie ulicy znajduje się pole namiotowe – najtańsze miejsce noclegowe (nie licząc darmowego kościoła).
Dzień 1:
Podczas gdy reszta spała, wyruszyliśmy we dwoje na szybkie rozpoznanie terenu nieopodal lotniska:
Po powrocie na lotnisko, krótka drzemka, aż nas nie wyrzucą :D Niestety stało się tak po godzinie od zaśnięcia, więc wyruszyliśmy do miasta. Autobus z lotniska do miasta kosztuje 60 NOK (dopasowany do lotów), pieszo ok 40-50 minut.
Po dotarciu do centrum, udajemy się do kościoła, który jest otwarty 24h. Warunki na miejscu przerosły nasze oczekiwania :D
Przed wejściem na piętro, należy zdjąć buty:
A na piętrze coś czego się w ogóle nie spodziewaliśmy…
Obudziliśmy się koło 10. Po kaplicy kręciło się już wielu turystów i wypadało wstać. Wewnątrz jest też mini sklepik z pamiątkami i miejsce do zaparzenia kawy. Na parterze dostępne ubikacje.
Po śniadaniu podszedł do nas pewien jegomość (nie wiemy czy to sklepikarz czy ksiądz), po czym nawiązała się rozmowa: skąd jesteśmy, na jak długo i czy dziś w nocy też przyjdziemy spać :D porozmawialiśmy kilka minut, po czym powiedział że bardzo udała nam się pogoda, bo rzadko niebo jest tu tak czyste.
Zabraliśmy bagaże i udaliśmy się do naszego hotelu Radisson Blu. Check-In dopiero o 15, ale recepcjonistka powiedziała że możemy sobie zanieść bagaże do pokoju, tak też zrobiliśmy (pokój nie był jeszcze uprzątnięty). Po zostawieniu zbędnych kilogramów udaliśmy się na rozeznanie okolicy.
Odwiedziliśmy również kilka lokalnych sklepów i supermarket. O dziwo na miejscu słychać było dość często język polski…
Kolejną ciekawostką jest to iż Svalbard jest strefą wolnocłową :D
W supermarkecie znajduje się sklep z alkoholem (Nordpolet) – aby cokolwiek kupić potrzebujemy kartę pokładową na której przylecieliśmy – obowiązują limity zakupu na osobę:
- 2 butelki wódki (alkohol powyżej 22%),
- 1 butelka wzmocnionego wina (18-22%),
- 24 piwa.
Przykładowe ceny – wiele taniej niż w Norwegii, można rzec nawet że ceny europejskie:
Jako że było dość dużo czasu, a wycieczki z biura cholernie drogie, postanowiliśmy odwiedzić muzeum Svalbardu – wstęp 75 NOK (50 NOK dla studentów).
Dzień 2:
Dzień zaczynamy leniwie, od śniadania.
Po śniadaniu udajemy się do portu, a po drodze mijamy ogromną skrzynkę na listy do Św. Mikołaja
a w samym porcie prom wycieczkowy
Około godziny 16 udajemy się do sklepu z bronią i wynajmujemy broń na 24h. Koszt 190 NOK. Procedurę jak uzyskać pozwolenie na broń opiszę na końcu. Z bronią już udajemy się w samodzielną wyprawę na pobliski lodowiec.
Trasa naszej wycieczki wyglądała mniej-więcej tak:
(Widzieliśmy tez kilku ludzi schodzących z lodowca mniej-więcej w miejscu gdzie jest napis google na mapce poniżej – podobno łatwiejsza trasa). Na górze lodowca trzeba iść wzdłuż starych słupów telegraficznych.
Pierwszą przeszkodę widać w tle na drugim zdjęciu poniżej. Rzeka której nijak nie mogliśmy przekroczyć, straciliśmy tam chyba 1,5 godziny, aż w końcu wróciliśmy się w stronę miasta na most i zmieniliśmy kierunek podroży na lodowiec obok :D
Po opuszczeniu miasta, trzeba naładować broń:
Po drodze tuż za miastem spotykamy reniferka :D
Idziemy wzdłuż „koryta” rzeki, które w połowie drogi chowa się pod śniegiem…
A na górze lodowca takie widoki