+1
Pinezkiz3city 30 maja 2017 21:02


W naszą mapę wbijamy dwa typy pinezek. Te w kolorze niebieskim oznaczają miejsca, które już odwiedziliśmy, natomiast te w zielonej barwie symbolizują rejony, które chcielibyśmy zobaczyć.
Od dawna marzyliśmy by ujrzeć region włoskiej Kampanii- intensywnie świecący oliwkowymi szpilkami na naszej płachcie świata. Kiedy pod koniec ubiegłego roku Ryanair ogłosił nowa trasę z gdańskiego lotniska do Neapolu to wiedzieliśmy już, jaki będzie nasz kolejny cel podróży.
Pobyt we Włoszech zaplanowaliśmy na końcówkę kwietnia br. Wylot 20.04.2017, a przylot tydzień później. Za bilety zapłaciliśmy po 200 zł za osobę. Dylemat pojawił się w momencie, kiedy przyszła pora na rezerwację noclegów. Zastanawialiśmy się, które miejscowości i w jakiej kolejności warto było by zobaczyć. Głównym kryterium więc okazała się logistyka tj. kwestia związana z dojazdem transportem publicznym do interesujących nas miejsc.
Ostatecznie wykupiliśmy cztery pierwsze noce w okolicach Sorrento (kawalerka 170zł za noc), a następne dwie w Neapolu (hotel 200 zł za noc). Jak się później okazało dobranie takich proporcji było strzałem w dziesiątkę.

Czwartek 20.07.2017 r.

Lotnisko w Gdańsku. Godzina 16:05. Ruszamy na podbój Włoch.
Podczas popołudniowego, ponad dwugodzinnego lotu z Gdańska do Neapolu poznaliśmy Kubę i Agnieszkę. Rozmowa o wojażach, spowodowała, że podroż minęła bardzo szybko. Zgodnie z planem wylądowaliśmy po godz. 18:00 w stolicy włoskiej Kampanii.

Kolejnym naszym celem było dotarcie do Piano di Sorrento, miejscowości położonej w pobliżu słynnego włoskiego kurortu.
Opcje przejazdu do w/w celu mieliśmy dwie:
Pierwsza - bezpośrednio busem z lotniska w kierunku Sorrento za 10 €, więcej szczegółów na http://www.curreriviaggi.it/eng/autolinee.html
Druga – przejazd za 4 € autobusem miejskim Alibusem na Plac Garibaldiego, gdzie znajduje się Dworzec Główny w Neapolu (operatorem połączenia jest ANM szczegóły na stronie www.anm.it ,
a dokładnie pod adresem http://www.anm.it/index.php?option=com_content&task=view&id=1314 ) i przesiadka tam (przystanek Garibaldi) w kolejkę podmiejską – Circumvesuviana w kierunku Sorrento za 3,60 €.
Rozkład jazdy dostępny na stronie http://www.eavsrl.it/web/content/orario-ferrovia ,a system taryfowy znajduje się pod adresem http://www.tic-campania.net/TIC/component/content/article?id=7

Zdecydowaliśmy się na opcję drugą. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na fakt, iż po przylocie musielibyśmy czekać godzinę na bezpośredniego busa(o ile ten przyjechałby punktualnie), oraz przez obawę związaną z korkami, które tworzą się na drogach wokół Neapolu w godzinach wieczornych.

Przekonaliśmy się o nich wyjeżdżając z lotniska Alibusem. Cena biletu bez względu na to czy kupujemy go w kiosku Tabacchi na lotnisku, czy u kierowcy jest taka sama i wynosi 4€. By dostać się na przystanek autobusowy należy po wyjściu z terminala przejść około 200 metrów(najszybciej idąc na wprost, przecinając parking krótkoterminowy tam po prawej stronie dostrzeżemy zatoczkę autobusową).

Ślimacza, około 40 minutowa jazda zatłoczonymi ulicami Neapolu doprowadziła nas do Placu Garibaldiego (przystanek przy Corso Novara przy hotelu Mignon). Warto zapamiętać to miejsce, gdyż z niego również wyjeżdżają autobusy na lotnisko.

Wychodząc z pojazdu w centrum Neapolu poczuliśmy się jakbyśmy byli na koronie dawnego stadionu X-lecia w Warszawie. Pełno było sprzedawców zegarków, odzieży, czy obuwia. Przebijając się przez stragany zjawiliśmy się na Dworcu Centralnym, gdzie podążając za strzałkami doszliśmy do stacji kolei podmiejskiej Circumvesuviany. Zakupiliśmy w kasie bilety i poszliśmy na peron 3, z którego odjeżdżają pociągi w kierunku Sorrento(przez Pompeje). Warto czytać informacje na ekranach i słuchać zapowiedzi(również w języku angielskim), gdyż z tej platformy jeżdżą kolejki w różnych kierunkach. Czekając na nasz kurs przyglądaliśmy się Circumvesuvianie. Szybko odnieśliśmy wrażenie, że jest ona włoską siostrą trójmiejskiej Szybkiej Kolei Miejskiej tzw. SKM-ki. Jakość taboru, jej punktualność inaczej, system taryfowy, to tylko niektóre cechy wspólne. Istotną różnicą są występy „muzyków” którzy w trasie „umilają” przejazd. Grają po kilka minut „co łaska”, a ludzie dają pieniądze prawdopodobnie żeby już zaprzestali ich ogłuszać. Uwierzcie, zatęskniliśmy za tak częstym obrazkiem w komunikacji miejskiej tj. grupą nastolatków z włączonymi hitami granymi ze smartfonów.

Podróż z Neapolu do Piano di Sorrento zajęła nam ponad godzinę. Około 20:30 zameldowaliśmy się w położonym niedaleko dworca mieszkaniu. Gospodarzem okazał się Giovanni. Niesamowicie serdeczny człowiek. Na „dzień dobry” przewiózł nas po Piano, opowiadając o lokalnym restauracjach, sklepach czy miejscach wartych zobaczenia. W wynajętej kawalerce czekały też na nas przewodniki, mapy, rozkłady jazdy i mnóstwo informatorów dotyczących Kampanii. Samo mieszkanie było idealne. Polecamy. http://www.aruntahouse.com/home.html Apartament dostępny na platformie Tripadvisor i Airbnb.

Po rekonesansie udaliśmy się do na pizzę do pobliskiej, pełnej „lokalsów” restauracji Le Tre Arcate . Jedzenie w niej tak nam zasmakowało, że stołowaliśmy się tam do końca naszego pobytu w Piano.

21.04.2017 r. Pompeje – Wezuwiusz - Herkolanum

Plan na ten dzień był bardzo ambitny. Chcieliśmy zobaczyć Pompeje, wdrapać się na Wezuwiusz i odwiedzić Herkulanum. Wstaliśmy więc przed 7:00. Zaliczyliśmy pierwszego croissanta i kawę w położonej obok kawiarni. Chwilę potem zjawiliśmy się na dworcu. Kupiliśmy bilety na SKMkę (Piano - Pompeje po 2.20 €). Cena przejazdu kolejką uzależniona jest od dystansu jaki chcemy przejechać. Podróż trwała około 30 minut. Wysiedliśmy na przystanku Pompei Scavi – Villa dei Misteri. Skręcając w prawo, po około 100 metrach znaleźliśmy się przed głównym wejściem do zabytkowego obiektu. Wejście na teren muzeum kosztuje 13,00 € za osobę, my wykupiliśmy bilet za 22 € z dodatkową możliwością obejrzenia w ciągu 3 dni pozostałych miejsc zniszczonych przez erupcję gazowo-pyłową wulkanu Wezuwiusz- m.in. Herkulanum, Stabiae, Oplontis, czy Boscoreale.

Obok kas znajduje się przechowalnia bagażu oraz punkt informacyjny, skąd pobraliśmy mapkę, na której zaznaczyliśmy najciekawsze obiekty znajdujące się w Pompejach.

W szczególności polecamy zobaczyć Forum(Foro), Dom Wettiuszów(Casa dei Vetti), Dom Fauna(Casa dei Vetti), Termy Stabiańskie (Terme Stabiane), Teatr Wielki(Teatro Grande) Dom Uciech (Lupanare) oraz Casina dell’ Aquila (Domek Orła) i okolice Porta Nocera. Dwie ostatnie pozycje to gratka dla fanów punktów widokowych. Będąc przy Porta Nocera warto wejść do pobliskiego Sanktuarium dei Lari Pubblici.
Podczas naszego pobytu w Pompejach, trwała wystawa rzeźb Polaka - Igora Mitoraja. Uczeń Tadeusza Kantora w swoich pracach czerpał z mitologii i historii Grecji oraz Rzymu.
Dzieła artysty doskonale wkomponowały się w krajobraz starożytnych ruin.














Po prawie 4 godzinnym spacerze, wyszliśmy z terenu muzeum i ruszyliśmy w kierunku dworca. Tu czekał autobus miejski, który zawiózł nas do kolejnego punktu tj. na wulkan Wezuwiusz.
Pełny rozkład na stronie:
http://www.eavsrl.it/web/sites/default/files/eavbus/Pompei%20-%20Vesuvio.pdf

Droga jest zygzakowata i stroma. Zza szyby widać zastygniętą lawę, spalone przez nią drzewa, czy piękne widoki na okolice Neapolu. Przejazd trwał około 60 minut i kosztował 2.70 € za osobę.
Osobom z nadwrażliwością dźwiękową nie polecamy siadać z przodu pojazdu. Kierowcy regularnie używają klaksonu, by zasygnalizować innym uczestnikom drogi, dojazd do wąskich zakrętów(widoczność w tym miejscu jest ograniczona).
Tuż przed końcem podróży kierowca zatrzymał się przy kasach biletowych. Kupiliśmy wejściówki po 10 € , wróciliśmy do pojazdu, po czym dojechaliśmy do ostatniego przystanku znajdującego się pod szczytem(z tego miejsca odjeżdżają również autobusy powrotne).

Mimo intensywnego słońca założyliśmy bluzy i kurtki. Dużo niższa temperatura niż w Pompejach i porywisty wiatr przypomniały nam, że znajdujemy się prawie 1300 m n.p.m.
Spokojne wejście na szczyt, wraz ze spacerem po koronie i zejściem na parking zajęło nam ponad 2 godziny. Widok do wewnątrz wulkanu, unoszący się dym z krateru jak i panorama widoczna z Wezuwiusza są jak to mówią włosi - spettacolare .





Przejście kilkunastu kilometrów po Pompejach i Wezuwiuszu czuliśmy w nogach. Postanowiliśmy wizytę w Herkulanum (Ercolano) przełożyć na kolejny dzień. Wróciliśmy więc do Piano by zregenerować siły.


22.04.2017 r.

SKMka zadbała o poranne emocje i wjechała na inny tor, niż powinna. Sprint między peronami sprawił, że się szybko przebudziliśmy.
Po niecałej godzinie dojechaliśmy do stacji głównej w Herkulanum (Ercolano Scavi). Zejście ulicę w dół, do muzeum zajęło nam około 10 minut. Długa, prosta droga do kas, stanowi idealny punkt, z którego widać położony poniżej teren wykopalisk.








Herkulanum jest zdecydowanie lepiej zachowane, ale za to o wiele mniejsze od Pompejów. Nam zwiedzenie tego miejsca zajęło godzinę i pozostawiło niedosyt. Wczorajsze zabytki zrobiły na nas dużo większe wrażenie.
Z muzeum wróciliśmy na dworzec i SKMką pojechaliśmy do Sorrento. W drodze do tego znanego włoskiego kurortu mijaliśmy sady pełne cytryn. To z nich produkowany jest słynny likier zwany Limoncello.





Pierwsze kroki skierowaliśmy do centrum miasta. Stąd serpentyną (Via Luigi di Maio) ruszyliśmy w stronę portu.






Naszym celem było kupno biletów na jutrzejszy prom do Capri. Najtańsze bilety oferuje firma Caremar, jednak podczas naszej obecności, kasa tego przewoźnika była zamknięta, a otwarcie miało nastąpić kilka godzin później. Uzyskaliśmy również informację, iż większość porannych kursów została wykupiona, gdyż… zaczął się we Włoszech długi weekend (Święto Wolności). Kolejna sprawa to fakt, że najtańsza opcja wypaliłaby jedynie gdyby pierwsza SKMka dojechała z Piano (gdzie mieszkaliśmy) do Sorrento na czas. Biorąc pod uwagę nasze dotychczasowe doświadczenia z Circumvesuvianą, zdecydowaliśmy się zakupić droższe bilety, na późniejszy kurs. Można powiedzieć, że już w tym momencie popłynęliśmy...bo bilety kosztowały nas prawie 40 € za osobę(w 2 strony).
Rozkład promów i ceny biletów:
http://www.capri.net/en/ferry-schedule?from=sorrento&to=capri

Spacerując po Sorrento zaszliśmy do ogrodu znajdującego się przy Kościele Św. Franciszka. Tutaj rozpościera się widok na Zatokę Neapolitańską.




Mieści się tu też winda(0.15E) łącząca górny poziom miasta z tym dolnym, nadbrzeżnym. Taka wskazówka dla tych, którzy chcieliby szybko dostać się z portu do centrum miasta(lub odwrotnie).
Idąc wąską Via S. Cesareo, mijając uliczne stoiska dotarliśmy znowu do centralnego placu w mieście przy Corso Italia. Z pobliskiego dworca wróciliśmy SKMką do Piano.



23.04.2017 r.

Po godzinie siódmej rano zameldowaliśmy się na dworcu w Piano. Ku naszemu zaskoczeniu pierwsza tego dnia SKMka przyjechała punktualnie. Przed 8.00 byliśmy już w powoli zapełniającym się turystami porcie w Sorrento. Zgodnie z planem wypłynęliśmy w kierunku Capri i o 9:00, po ponad 20 minutach rejsu byliśmy na wyspie.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do znajdującej się obok mariny kolejki linowej. W kasie zakupiliśmy bilety po 1,80 € szt. Po kilku minutach jazdy tzw. Funniculare znaleźliśmy się na górnym tarasie miasta. W pobliskiej kawiarni zamówiliśmy kawę i croissanty. Rachunek szybko nam przypomniał, że gościmy na jednej z najdroższych wysp Europy. Wyspa jeszcze spała.



Symbol wyspy, koza z łac. Capra

Naszym pierwszym celem była Anacapri. Do niewielkiej miejscowości usytuowanej na drugiej części wyspy, dojechaliśmy miejskim busem(1,80 €) odjeżdżającym z małego dworca znajdującego się około 200 metrów na zachód od stacji kolejki górskiej przy której wysiedliśmy.
Przejazd trwał około 15 minut. Z wąskiej, krętej drogi można podziwiać niesamowite widoki.
Główny przystanek na Anacapri (Piazza Vittoria) zlokalizowany jest tuż przy wyciągu krzesełkowym prowadzącym na najwyższy szczyt wyspy mierzący 589 m n. p.m. Monte Solaro. Nie ukrywamy, że miał być to nasz jeden z głównych punktów programu. Jednak kołyszące się na linie krzesełka nas nie przekonały.
Wybraliśmy się więc na spacer. Przez ponad godzinę snuliśmy się po wąskich uliczkach podziwiając uroki miejscowości.







Z przystanku przy Piazza Vittoria wróciliśmy z powrotem busem do Capri, miasta wcześniej pustego, leniwego...teraz tętniącego życiem.



Przeciskając się przez liczne grono turystów doszliśmy do Ogrodów Augusta (Giardini di Augusto) wstęp 1€ . To jeden z najciekawszych punktów widokowych na wyspie. Widać z niego doskonale pobliskie formacje skalne Faraglioni.



Warto również rzucić okiem na znajdującą się poniżej drogę Via Kruppa. Ścieżka wije się wzdłuż wpadających do morza skał prowadząc na plażę Marina Piccola. Niestety ta jedna z najpiękniejszych tras na wyspie jest zamknięta(ze względu na bezpieczeństwo turystów, a dokładnie na spadające na nią fragmenty skał).




Zmartwił nas ten fakt, gdyż naszym kolejnym krokiem była właśnie wspomniana wcześniej Marina Piccola. Paradoksalnie na wyspie jest niewiele miejsc gdzie można wygrzać kości i skąpać ciało w morzu. Większość plaż jest prywatnych, a tych darmowych jest jak na lekarstwo. Nad kamienisty brzeg dotarliśmy idąc na około, przez centrum miasta. Intensywne słońce i temperatura wody (podobna do tej latem w Bałtyku) zrekompensowały nam trudy wycieczki. Tego nam brakowało.











Błogi wypoczynek zakończyliśmy po kilku godzinach. Ze znajdującego się nad plażą przystanku dojechaliśmy busem do dworca w centrum Capri. Stromymi schodami zeszliśmy do plaży Marina Grande znajdującej się przy porcie. Tutaj oczekiwaliśmy na rejs powrotny do Sorrento.

24.04.2017 r.

Na ten dzień zaplanowaliśmy wizytę nad Wybrzeżem Amalfitańskim. Na linii 5070 łączącej Sorrento z Amalfi kursuje autobus miejski, dzięki któremu możemy dostać się w ten malowniczy zakątek Włoch.
Rozkład na stronie:
http://www.sitabus.it/en/amalfi-sorrento-bus-timetable/

Trasa biegnie przez wiele miejscowości dzięki czemu chętni turyści spoza Sorrento mogą dołączyć do podroży na Wybrzeże Amalfitańskie.Teoretycznie.
Posłuchaliśmy się rady naszego gospodarza Giovanniego i mimo, że autobus powinien zatrzymać się w Piano, woleliśmy podjechać do Sorrento (de facto cofnąć się do pierwszego przystanku), by już tam zająć miejsce.
Mimo, że byliśmy w Sorrento kilkanaście minut przed odjazdem autobusu to zdołaliśmy zająć ostatnie miejsca siedzące...na schodach, przy wejściu do autobusu! Pojazd był wypełniony po brzegi. Kierowca mijał kolejne miejscowości, nie zatrzymując się przy żadnej planowanej stacji. Na widok tłumów ludzi, czekających na przystankach, rozkładał bezradnie ręce i jechał dalej.
Wyprawa w takim ścisku, krętymi, bardzo wąskimi drogami nie należała do komfortowych jednak cieszyliśmy się, że w ogóle jedziemy. Luźniej zrobiło się dopiero na jedynym przystanku w Positano. Warto w tym miejscu wspomnieć, że przed wyjazdem zakupiliśmy bilet dzienny za 8€, uprawniający do podróży na wspomnianej trasie wraz z możliwością przejazdu do innych miejscowościami na Wybrzeżu Amalfitańskim np. Ravello.
Tak po prawie 2 godzinach dojechaliśmy do Amalfi. Z przesiadki do Ravello zrezygnowaliśmy.
Na tutejszym falochronie musieliśmy zrobić sobie przerwę by dojść do siebie.







Wizyta w Amalfi zajęła nam godzinę. Stąd ruszyliśmy niepunktualnym autobusem w kierunku Furore. Warto pamiętać, by o zatrzymanie na danym przystanku poprosić kierowcę.
Kameralna plaża, słońce przebijające się przez wiadukt, idealne miejsce na kolejną przerwę.







Przy moście oczekiwaliśmy na autobus. W żadnym wypadku nie sugerowaliśmy się rozkładem. Mimo wszystko udało nam się szybko busem przejechać kolejny odcinek z Furore do Praiano.
Tutaj zeszliśmy na pobliski plac przy kościele. Osły przeciskające się przez wąskie uliczki miejscowości transportowały materiały budowlane. My przyglądaliśmy się daleko położonemu Positano, które było naszym kolejnym celem.





I tutaj utknęliśmy na dobre. Dopiero po 40 minutach przyjechał lokalny autobus MobilityAmalfiCoast przypominający naszego Jelcza M121M. Niestety nasze bilety nie obejmowały tego środka transportu i zapłaciliśmy dodatkowe 1,8 €. Ważne było dla nas jednak, że wreszcie jechaliśmy do Positano. Wysiedliśmy na przystanku Positano-Sponda. Warto wiedzieć, że autobusy z Positano, jadące w kierunku Amalfi zatrzymują się na innym przystanku a dokładnie przy Chiesa Nova.
Sponda to doskonałe miejsce, gdzie widać większą część miasta.



Zatłoczonymi, wąskimi uliczkami doszliśmy na plaże, gdzie spędziliśmy resztę czasu.



Po około 2 godzinach leżenia ruszyliśmy znowu na przystanek Sponda. Wejście do autobusu nie było łatwe. Na całe szczęście zmieścili się wszyscy chętni. Kurs ten niestety nie zatrzymywał się w Piano. Jakby tego było mało, po dojeździe do Sorrento poczuliśmy na własnej skórze co oznacza strajk włoski. Wszystkie pociągi tego dnia były odwołane, dzień więc zakończyliśmy spacerem do Piano.


25.04.2017 r.

Nadszedł czas pożegnania z Piano. Arrivederci z Giovannim, lokalsami, pobliską kawą i tutejszym rogalem z czekoladą. Był też ostatni przejazd Curri….SKMką i występ lokalnych grajków. Kolejne 2 noce zarezerwowane mieliśmy w stolicy Kampanii. W samo południe zameldowaliśmy się w centralnym punkcie Neapolu tj. na Placu Girabaldiego. W pobliskim hotelu Ideal, gdzie nocowaliśmy, zostawiliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy na miasto.



Podziemną kolejką (bilet w kasie 1€, w automacie 1,5 €) pojechaliśmy do jednej z najpiękniejszych stacji metra na świecie - Toledo. Miejsce przypomina wnętrze wulkanu, gdzie sufit mieni się niczym kosmiczny pył.





Sama Via Toledo uważana jest za dzielnicę artystów, na każdym kroku można spotkać m.in. muzyków, czy malarzy. Idąc na południe, głównym deptakiem, zaszliśmy do Galerii Umberto I, dobrze nam znanej z Mediolanu „siostry ksero”.





Stąd przeszliśmy na Piazza del Plebiscito gdzie znajduje się Pałac Królewski (dawna rezydencja Burbonów) oraz Bazylika San Francesco di Paola.





Kolejnym naszym celem był Tunel Burbonów (Galleria Borbonica – bilet 10 € ). Z kolorowych, cukierkowych miast, które jeszcze mieliśmy w pamięci, przenieśliśmy się do mrocznego, chłodnego schronu. Na wycieczkę po tym miejscu warto wybrać się z przewodnikiem, niestety nie ma wersji polskojęzycznej, my wybraliśmy opcję anglojęzyczną.
Historia podziemnego labiryntu sięga połowy XIX wieku. Obawiający się rewolucji ówczesny król Neapolu Ferdynand II Burbon, polecił wybudować tunel mogący służyć jemu do szybkiej ewakuacji z Pałacu Królewskiego na Plac Zwycięstwa(Piazza Vittoria). Budowa takiej konstrukcji okazała się jednak trudniejsza niż się wydawało, termin jej zakończenia wciąż się wydłużał. W międzyczasie król zmarł, a prace nad budową tajemnego przejścia zostały wstrzymane.
Prawie 100 lat później znaleziono dla tunelu nowe zastosowanie. Zaczęto gromadzić tutaj skonfiskowane motory i samochody.
Najważniejszą jednak rolę Galleria Borbonica pełniła podczas II Wojny Światowej, stanowiła schron dla prawie 10 tys. osób. Pozostawione przedmioty z tamtego okresu robią największe wrażenie.
Warto przytoczyć w tym miejscu historię Waltera Waschke, Polaka, który swoje dzieciństwo spędził miedzy murami neapolitańskiego schronu. Na jego trop udało się wpaść dopiero po latach, dzięki pracom archeologicznym i odkryciu wyrytego nazwiska (Waschke) na jednej ze ścian budowli.
Kilkanaście lat temu, podczas oficjalnego udostępnienia tunelu zwiedzającym W. Waschke był w stanie powrócić do tych murów, ze swoimi dziećmi i wnukami, tym razem na szczęście tylko jako gość.






Galleria Borbonica zawiera kawał historii Neapolu. Na nas to miejsce zrobiło ogromne wrażenie, jednak jak wspomnieliśmy należy obowiązkowo wybrać się jednym z przewodników, którzy zasypują anegdotami i tajemnicami dotyczącymi schronu jak i samego miasta. Przed wyjściem do muzeum, sprawdźcie dokładnie w internecie, dni i godziny otwarcia, bo jest ich w tygodniu niewiele.
Po godzinie zwiedzania podziemnych labiryntów wyszliśmy z muzeum nieopodal Piazza Vittoria. Rzuciliśmy okiem na górujący nad miastem zamek.
Ruszyliśmy na spacer promenadą. Idąc nadbrzeżem minęliśmy Castel dell’Ovo czyli Zamek Jajeczny. Legenda głosi, że jajo zostało wbudowane w fundamenty budowli by wzmocnić jego konstrukcję.
Kolejnym obiektem wartym uwagi na naszej drodze był Zamek Nuovo(Nowy). Stąd idąc wąskimi uliczkami w centrum miasta doszliśmy do naszego hotelu.




26.04.2017 r.


„Włoski super wulkan grozi globalnym oziębieniem”, „Wulkan Campi Flegrei zagrożony erupcją” to tylko wybrane z tytułów, które pojawiły się ostatnio w mediach.
Pola Flegryjskie (wł.Campi Flegrei) bo o nich mowa to położona w okolicach Neapolu, kaldera superwulkanu o średnicy 13 kilometrów, w skąd której wchodzą liczne kratery, stożki wulkaniczne, czy także źródła termalne, fumarole czy solfatary.
Solfatara (czyli wyziew wulkaniczny w postaci pary wodnej i gazów) znajdująca się w Pozzuoli była naszym kolejnym celem do odwiedzenia.
Do Pozzuoli z głównego dworca w Neapolu dotarliśmy pociągiem (niebieską linią metra, bilet 2€).
Po około 15 minutach spaceru pod górę (ulicą Via Solfatara) doszliśmy do celu. Wejście na teren rezerwatu kosztuje 8€.
To, że wulkan nie śpi, nie tylko widać, ale i czuć. Zapach zgniłych jaj, a dokładnie ulatniającego się siarkowodoru, to tylko jedna z nieodzownych cech tego miejsca. Drugą stroną medalu jest fakt, że charakterystyczna woń... wspomaga potencję.





W obrębie solfatary poza wyziewami gazu czy pary wodnej o temp. powyżej 100 °C , można podziwiać pomarańczowo-żółte osady powstałe w wyniku reakcji siarki. Rezerwat jest płaskim, rozległym obszarem, sąsiadujący z malowniczymi wzniesieniami. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że w Solfatara di Pozzuoli znajdowało się mityczne wejście do Hadesu oraz do siedziby boga Wulkana.
Po wyjściu z terenu Solfatary, ruszyliśmy w region stacji kolejowej. Rzuciliśmy okiem na Amfiteatr Flawiuszów i z pobliskiego dworca wróciliśmy do stolicy Kampanii. W Neapolu zatrzymaliśmy się przy stacji Montesanto. Stąd kolejką górską podjechaliśmy do przystanku Morghen. Po 5 minutach spaceru znaleźliśmy się przy Zamku Sant’Elmo. Widok z pobliskiego punktu widokowego (Scalinata) robi wrażenie. Schodząc wąskimi schodami podziwialiśmy cały czas panoramę Neapolu.



Kręta droga doprowadziła nas do centrum miasta, skąd udaliśmy się do hotelu.










27.04.2017 r.


To był nasz ostatni dzień w Neapolu. W hotelowej przechowalni zostawiliśmy bagaże. Cenne rzeczy wrzuciliśmy do plecaka i ruszyliśmy metrem w kierunku stacji Materdei. Idąc za drogowskazami doszliśmy do Cimitero delle Fontanelle przy ulicy Via Fontanelle 80 (darmowy wstęp).

Jest to cmentarz usytuowany w dawnym kamieniołomie. Pochowanych jest tu kilkadziesiąt tysięcy ofiar epidemii dżumy i cholery. Choroby te dotknęły ludność Neapolu między XVII-XIX wiekiem. Przepełnienie lokalnych cmentarzy w tamtym czasach doprowadziło do składowania anonimowych zwłok właśnie w tym miejscu.



Z nekropolią Fontanelle związana jest również tradycja opieki nad porzuconymi duszami. Neapolitańczycy wierzyli, że adopcja jednej z czaszek, doprowadzi do spełnienia ich konkretne prośby przez duszę zmarłego. Mroczny cmentarz był naszym ostatnim miejscem na mapie Neapolu.
Po wizycie w nekropolii udaliśmy się do małego, dwusalowego Muzeum Medycyny (nie polecamy) i pobliskiego ogrodu botanicznego.
Spacerem wróciliśmy do hotelu, skąd zabraliśmy bagaże i udaliśmy się Alibusem na lotnisko. To był koniec naszej włoskiej przygody.

Tygodniowy pobyt w Kampanii minął błyskawicznie. Metro, pociąg, autobus, czy prom oraz mnóstwo kilometrów w nogach pozwoliły nam odwiedzić niezwykłe miejsca znajdujące się w tej części Włoch. Mimo intensywnego tempa nie udało nam się zobaczyć m.in. Ravello, Paestum czy wysp Procida oraz Ischii. To jest nasz kolejny powód, by tu wrócić.

Zapraszamy do naszych relacji na http://www.pinezkiz3city.pl oraz profilu na FB http://www.facebook.com/Pinezkiz3city/ Izabela i Kamil

Dodaj Komentarz